Kolejny piątek, czas więc na Sportlight. To będzie jeden z ciekawszych sportowych tygodni!
Skoki narciarskie: Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld i Innsbrucku, konkurs o indywidualne mistrzostwo świata na skoczni dużej oraz o drużynowe mistrzostwo świata na skoczni dużej (sobota i niedziela, 14:30 i 14:45 w TVP1, TVP Sport i w Eurosporcie 1, studio w sobotę 13:30, 14:00, 14:20 w TVP Sport, Eurosporcie 1 i TVP1 oraz po zawodach; w niedzielę 13:30, 14:15 i 14:35 w TVP Sport, Eurosporcie 1 i TVP1 oraz po zawodach; kwalifikacje w piątek o 14:30 w Eurosporcie 1)
Czy ten Japończyk dołączy w sobotę do zdobywców tytułu mistrza świata na skoczni dużej?
To będzie gorący weekend w Innsbrucku i to nie za sprawą temperatur! Skoczkowie po prawie dwóch miesiącach powracają na skocznię Bergisel aby powalczyć o tytuł mistrza świata na skoczni dużej, indywidualnie jak i drużynowo. Mistrzostwa Świata odbywają się w Seefeld, ale ze względu na to, że w tejże miejscowości jest tylko skocznia normalna, możliwe było rozegranie konkursu na skoczni dużej tylko w Innsbrucku. Ostatnie treningi dały nam potwierdzenie tego, że Kamil Stoch powalczy o medal. Ale aby powalczyć o niego, trzeba najpierw się zakwalifikować, a to skoczkowie uczynią w piątek. Największe szanse na mistrzostwo świata na skoczni dużej ma obecny lider Pucharu Świata, Ryoyu Kobayashi. W minioną niedzielę wygrał konkurs w Willingen, a to daje, po jego dość dobrym jak do tej pory sezonie, spore nadzieje na to, że będzie drugim po Masahiko Haradzie z Trondheim Mistrzem Świata z „Kraju Kwitnącej Wiśni”. Choć też miejmy na uwadze, że Mistrzostwa Świata rządzą się swoimi prawami. A skoro o tym mowa, na treningach swoją wysoką formę objawił Szwajcar Killian Peier, który może być czarnym koniem tego konkursu. Ma szansę na medal, a to niewątpliwie byłaby wielka radość dla Helwetów.
My, oprócz Kamila Stocha, liczymy na dobrze spisujących się w tym sezonie Piotra Żyłę i Dawida Kubackiego, którzy też mogą nieźle nabroić. Nie zapominam o Stefanie Krafcie, który też w ostatnich tygodniach potwierdził swoją świetną dyspozycję. No i są też Niemcy, ktorzy byli naprawdę mocni na treningach. A to może im dać medal, patrząc już na to wszystko w kontekście niedzielnego konkursu drużynowego. To jest dość szalone, aby dzień po konkursie indywidualnym rozgrywać konkurs drużynowy, ale harmonogram tych mistrzostw jest niesamowicie napięty. O medal mogą powalczyć: Polacy, Austriacy, Niemcy, Japończycy, Słoweńcy i Norwegowie, ale tutaj przy odrobinie szczęścia, bo ich drużynówki w tym sezonie to lekka katastrofa. Słoweńcy też, bo ich dyspozycja jest dość średnia. O złoto walkę stoczą Polacy i Niemcy, a ci pierwsi zmiażdżyli tych drugich, wygrywając konkurs drużynowy tydzień wcześniej o 79,2 pkt. Polacy nie odpuszczą szansy na obronę mistrzowskiego tytułu. Trzymajmy kciuki, bo, być może, to może się już nigdy nam nie przydarzyć.
Koszykówka mężczyzn: Eliminacje do Mistrzostw Świata, Polska vs Holandia (poniedziałek, 20:20 w TVP1 i TVP Sport, studio w TVP Sport od 19:05)
Czy Polacy po 53 latach pojadą ponownie na Mistrzostwa Świata?
Ostatni mecz eliminacji do Mistrzostw Świata, które odbędą się we wrześniu w Chinach. Polacy przyjadą do Ergo Areny na granicy Gdańska i Sopotu, aby w ostatnim meczu eliminacji podjąć Holendrów. „Oranje” są już pozbawieni szans na turniej, ale pewnie mogą nam napsuć krwi. Polakom, którzy czekają od 1967 roku na awans do najważniejszego dla każego koszykarza turnieju. W 1967 roku w Urugwaju, jeszcze gdy w turnieju brało udział 12 drużyn i nie było fazy pucharowej, a runda finałowa po fazie grupowej, zajęliśmy bardzo dobre piąte miejsce. Mistrzami Świata zostali silni jak to w tamtych czasach reprezentanci Związku Radzieckiego. W drużynie turnieju znalazł się Mieczysław Łopatka, który miał też najwyższy współczynnik punktów na mecz (19,7). Od tamtego czasu Polacy nie zakwalifikowali się na Mistrzostwa Świata. Teraz jest silna, młoda generacja, która potrafi walczyć z najsilniejszymi reprezentacjami świata. Nasz awans to nie jest fikcja, to jest rzeczywistość. A to może się urealnić w poniedziałek około godziny 23, kiedy to rozpocznie się spotkanie.
Lotto Ekstraklasa: Lech Poznań vs Legia Warszawa (sobota, 17:55 w Canal+, studio o 17:00 i po meczu o 20:00)
Remy za faul w meczu z Cracovią dostał cztery mecze zawieszenia.
Mecz, który od lat elektryzuje fanów naszej ligi! Lech Poznań na INEA Stadionie podejmie wicelidera Ekstraklasy, Legię Warszawa. Tak szczerze pisząc, ten mecz chyba stracił w ostatnich tygodniach na randze. Dlaczego? Wszystko przez występy obu klubów w naszej lidze. W ostatnią niedzielę Legia Warszawa została pokonana u siebie przez Cracovię 0:2. Legioniści grali do tego w dziesiątkę od 74′, kiedy to bezpośrednią czerwoną kartkę dostał William Remy. Najpierw dostał drugą żółtą i potem czerwoną, ale sędzia sprawdził ten brutalny faul w systemie VAR, zawodnika zaprosił ponownie na boisko tylko po to, aby mu pokazać anulowanie żółtej i przyznanie czerwonej kartki. Wyglądało to dość śmiesznie. Dwa tygodnie wcześniej natomiast skromnie pokonali Wisłę Płock na ich terenie, strzelając tylko jedną bramkę. Ricardo Sa Pinto nie ma ostatnio spokojnych nocy. Lech Poznań natomiast z dwiema porażkami, najpierw 1:2 u siebie z Zagłębiem Lubin, a potem, w Gliwicach srogie baty od Piasta. 0:4 to zimny prysznic dla drużyny przejętej dość niedawno przez Adama Nawałkę. Lech jest ledwo co nad grupą spadkową i porażka z Legią może ich dużo kosztować, tak samo jak porażka Legionistów z Lechitami. Bardziej stawiałbym w tym meczu na remis, bo patrząc na to, jak te drużyny w ostatnich tygodniach się spisywały, nie wróżę ciekawego widowiska. Pewnie to będzie wymagające spotkanie, zarówno dla piłkarzy, jak i dla kibiców. Widz przed telewizorem ma spory komfort, bo może zmienić kanał!